Każdy, kto ma telewizor i co jakiś czas z niego korzysta, staje się
nieuchronnie odbiorcą reklam. Z tego względu pewnie większość z nas kojarzy pojawiającą
się od jakiegoś czasu reklamę jednego z banków, w której bierze udział aktor
Bartosz Opania. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że jako osoba nie zaznajomiona z
polskimi serialami, musiałem trochę poszukać informacji o tym jak owy aktor ma
na imię.
I na tym właśnie polega piękno tej reklamy.
W czasach, gdy inne banki wydają majątek na zatrudnianie znanych gwiazd,
nawet zagranicznych, znalazł się taki bank, który postanowił zatrudnić aktora rozpoznawalnego,
aczkolwiek nie przez wszystkich znanego. Człowiek patrzy na tego Pana i myśli:
"Cholera! Skądś go znam", ale jak się owy Pan nazywa, wie już niewielu.
Reklama została wobec tego oparta na przewrotnym pomyśle:
Niech rzeczony aktor ma rozbudowane ego. Niech wydaje mu się, że wszyscy go
znają, rozpoznają i podziwiają. I faktycznie tak jest. ALE! Ze względu na to,
że wziął on udział w reklamie pewnego kredytu!
W kolejnej odsłonie widzimy naszego bohatera leżącego na kozetce u terapeuty
i żalącego się na swój los: "Jestem gwiazdą. Ale kredyt stał się bardziej
popularny ode mnie".
Ci, którzy nie wiedzieli owej reklamy maja już ogólne pojęcie jak wygląda
kampania. Ze swojej strony uważam, że pomysł jest ciekawy. Nawiązuje do reklam
innych banków w sposób prześmiewczy. Do tego na pewno wyszło taniej :)
Jednak podstawowe pytanie brzmi, do kogo owa reklama miała trafić? Ja ją
zrozumiałem. Moi znajomi pewnie też. Ale czy statystyczny klient zrozumiał?
Wczoraj byłem świadkiem następującej sceny:
Dwóch Panów stojących przed sklepem (nie, nie monopolowym :) rozmawiało na
temat opisanej przeze mnie reklamy. Jeden z nich z zacietrzewieniem tłumaczył,
że występuje w niej jakiś - przepraszam za określenie, ale cytuje - "narcystyczny
dupek". "Całą reklamę opowiada, jaką to On nie jest gwiazdą!"
Drugi Pan - słuchacz - przytakuje i mówi, że kojarzy tą reklamę i jemu
również się nie podoba.
"No, bo co to w końcu za wielki aktor!"
Fakt żaden z Panów nie potrafił powiedzieć skąd rzeczonego aktora zna, nie
mówiąc już o tym jak się nazywa.
W taki to oto sposób bank wpadł w pułapkę własnej pomysłowości i
przewrotnego humoru.
Nie wiem czy moi dwaj bohaterowie kiedykolwiek brali czy może będą brali
jakiś kredyt. Jedno jest pewne:
Gdyby kierowali się opisaną wyżej reklamą, nie skorzystali by z usług proponowanych
przez "zadufanego w sobie, narcystycznego aktora".
Wniosek jest natomiast następujący:
W naszym pięknym kraju, pełnym "pięknych" i prostych ludzi należy
stosować przekaz piękny i prosty. Może taki jak w bardzo skutecznych reklamach
proszków do prania.
Było brudne – jest czyste.
Nie masz kasy - masz kasę.