piątek, 21 października 2011


Każdy, kto ma telewizor i co jakiś czas z niego korzysta, staje się nieuchronnie odbiorcą reklam. Z tego względu pewnie większość z nas kojarzy pojawiającą się od jakiegoś czasu reklamę jednego z banków, w której bierze udział aktor Bartosz Opania. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że jako osoba nie zaznajomiona z polskimi serialami, musiałem trochę poszukać informacji o tym jak owy aktor ma na imię.
I na tym właśnie polega piękno tej reklamy.
W czasach, gdy inne banki wydają majątek na zatrudnianie znanych gwiazd, nawet zagranicznych, znalazł się taki bank, który postanowił zatrudnić aktora rozpoznawalnego, aczkolwiek nie przez wszystkich znanego. Człowiek patrzy na tego Pana i myśli: "Cholera! Skądś go znam", ale jak się owy Pan nazywa, wie już niewielu.
Reklama została wobec tego oparta na przewrotnym pomyśle:
Niech rzeczony aktor ma rozbudowane ego. Niech wydaje mu się, że wszyscy go znają, rozpoznają i podziwiają. I faktycznie tak jest. ALE! Ze względu na to, że wziął on udział w reklamie pewnego kredytu!
W kolejnej odsłonie widzimy naszego bohatera leżącego na kozetce u terapeuty i żalącego się na swój los: "Jestem gwiazdą. Ale kredyt stał się bardziej popularny ode mnie".
Ci, którzy nie wiedzieli owej reklamy maja już ogólne pojęcie jak wygląda kampania. Ze swojej strony uważam, że pomysł jest ciekawy. Nawiązuje do reklam innych banków w sposób prześmiewczy. Do tego na pewno wyszło taniej :)
Jednak podstawowe pytanie brzmi, do kogo owa reklama miała trafić? Ja ją zrozumiałem. Moi znajomi pewnie też. Ale czy statystyczny klient zrozumiał?
Wczoraj byłem świadkiem następującej sceny:
Dwóch Panów stojących przed sklepem (nie, nie monopolowym :) rozmawiało na temat opisanej przeze mnie reklamy. Jeden z nich z zacietrzewieniem tłumaczył, że występuje w niej jakiś - przepraszam za określenie, ale cytuje - "narcystyczny dupek". "Całą reklamę opowiada, jaką to On nie jest gwiazdą!"
Drugi Pan - słuchacz - przytakuje i mówi, że kojarzy tą reklamę i jemu również się nie podoba.
"No, bo co to w końcu za wielki aktor!"
Fakt żaden z Panów nie potrafił powiedzieć skąd rzeczonego aktora zna, nie mówiąc już o tym jak się nazywa.
W taki to oto sposób bank wpadł w pułapkę własnej pomysłowości i przewrotnego humoru.
Nie wiem czy moi dwaj bohaterowie kiedykolwiek brali czy może będą brali jakiś kredyt. Jedno jest pewne:
Gdyby kierowali się opisaną wyżej reklamą, nie skorzystali by z usług proponowanych przez "zadufanego w sobie, narcystycznego aktora".
Wniosek jest natomiast następujący:
W naszym pięknym kraju, pełnym "pięknych" i prostych ludzi należy stosować przekaz piękny i prosty. Może taki jak w bardzo skutecznych reklamach proszków do prania.
Było brudne – jest czyste.
Nie masz kasy - masz kasę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz